Pod koniec maja, w Szkole Podstawowej nr 1, zorganizowane zostały warsztaty dziennikarskie. Ich gościemy była Prezydent Miasta, która odpowiadała na dociekliwe pytania młodych dziennikarzy.
Co skłoniło Panią do tego, by zostać prezydentem? (SP nr 11)
- Kiedy zostałam radną kadencji 2010 - 2014, z bliska miałam okazję przekonać się, jak funkcjonuje samorząd miejski. Jako radna od samego początku postawiłam na kontakt z mieszkańcami. Uznałam, że z jakiegoś powodu obdarzyli mnie zaufaniem, dlatego starałam się jak najlepiej reprezentować ich interesy i być aktywną radną. Z czasem zaczęłam się zastanawiać, co w Ostrowie należałoby zmienić na lepsze. Kiedy mieszkańcy miasta pytali mnie, czy wystartuję w wyborach na prezydenta miasta, miałam wątpliwości. Pomyślałam,
że to duża odpowiedzialność, ogromne wyzwanie. Uświadomiłam sobie jednak, że trzeba wierzyć we własne możliwości i realizować marzenia, dzięki którym Ostrów Wielkopolski może być jeszcze piękniejszy. Zanim zaproponowałam mieszkańcom moją wizję rozwoju miasta, zdiagnozowałam też zagrożenia. Martwiłam się, że młodzi ludzie po studiach nie wracają, a społeczeństwo się starzeje. M. in. na tej podstawie przygotowałam program, z którym szłam do wyborów, aby te niekorzystne tendencje zmienić.
Jakie predyspozycje powinna mieć osoba, która ubiega się o fotel prezydenta? (SP nr 11)
- Najważniejsze cechy to uczciwość, odwaga w podejmowaniu decyzji i pracowitość. Prezydent powinien kierować się dobrem miasta i służyć jego mieszkańcom. W pracy na stanowisku prezydenta miasta pomaga też niewątpliwie wielka determinacja i hart ducha.
Jak pani rodzina zareagowała na to, że została pani prezydentem? (SP nr 13)
- Moi najbliżsi od samego początku bardzo mnie wspierali, dlatego w naturalny sposób czuli radość i satysfakcję, kiedy mieszkańcy docenili moją pracę w samorządzie i wybrali mnie na stanowisko prezydenta miasta. Teraz rodzina też mi kibicuje, ale też martwi się, kiedy obserwuje polityczne tło mojej pracy, np. relacje z opozycją. Dlatego powiedziałam najbliższym, że mają nie oglądać sesji, nie denerwować się, nie czytać różnych komentarzy. Wiem też, że są ze mnie dumni, zresztą ja z nich też.
Czy woli Pani obecną pracę na stanowisku prezydenta, czy też wcześniejszą jako dziennikarka radiowa? (SP „Edukator”)
- Jestem osobą, która, jeśli zajmuje się jakąś dziedziną, oddaje się jej w pełni. Tak właśnie było, kiedy pracowałam w radiu przez dziesięć lat. Prowadziłam również wywiady w telewizji poznańskiej, pisałam do gazet, moje dziennikarstwo było więc wielowymiarowe. Jednak gdy skończyłam pracę w mediach, zostawiłam ten etap swojego życia za sobą. Zaczęłam pracować w samorządzie i temu poświęciłam się w stu procentach. Teraz, kiedy z woli mieszkańców zostałam prezydentem Ostrowa Wielkopolskiego, priorytetem stały się sprawy miasta, a o nich mogę opowiadać godzinami. W domu często „łapię się” na tym, że z moim mężem rozmawiam głównie o Ostrowie. Miasto jest moją miłością, moją pasją, dlatego też praca na obecnym stanowisku nie męczy mnie. Ponieważ bardzo kocham Ostrów Wielkopolski, cieszę się nawet najmniejszym sukcesem naszego miasta oraz martwię się najmniejszym jego problemem.
Co jest dla Pani najtrudniejsze w pracy prezydenta? (SP nr 4)
- Zaskoczyłeś mnie tym pytaniem. Nie wiem, naprawdę, co mam Ci odpowiedzieć, żeby ta odpowiedź była pełna. Na pewno trudne jest to, że na samorząd nakłada się ciągle nowe zadania, że zaskakiwani jesteśmy jako wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast - nieustanne zmieniającymi się przepisami prawa, które często musimy wdrażać w życie. Nierzadko wiąże się to z różnymi zawirowaniami, czego dobrym przykładem jest ostania reforma edukacji i likwidacja gimnazjów. Tę reformę uchwalił oczywiście parlament, ale główny ciężar jej realizacji spadł na barki samorządów. Sami dobrze wiecie, jak wiele obaw towarzyszyło temu tematowi i że także wy się nim martwiliście. Takimi zmianami jesteśmy mocno zaskakiwani i często powoduje to brak stabilizacji. Drugą kwestią i mówię to zupełnie szczerze, jest współpraca z Radą Miejską. Bezwzględnie jest to najtrudniejszy element mojej pracy jako prezydenta miasta. Wiele rzeczy można byłoby zrobić szybciej, lepiej, bardziej optymalnie, gdybym miała odpowiedzialnego partnera, który chce ze mną merytorycznie współpracować, myśląc przede wszystkim o rozwoju miasta.
Jak reaguje Pani na negatywne komentarze i opinie na temat Pani działań? Czy takie się pojawiają? (SP nr 2)
- To nie jest łatwa sprawa, bo nie jest to ani fajne, ani przyjemne. Rzeczywiście, takiej agresji doświadczam bardzo dużo. Zwłaszcza jeżeli chodzi o przestrzeń wirtualną. I mam na to jeden sposób - po prostu tam nie wchodzę i tego nie czytam, bo znam mechanizmy tych działań i wiem, że za tymi nazwiskami kryją się często fałszywe konta. Jest po prostu grupa ludzi, która hejtuje i trolluje na zamówienie. Niestety, z taką agresją, która nie ma nic wspólnego z debatą o mieście, tylko właśnie z wylewaniem na mnie różnych inwektyw, mam też do czynienia na sesji Rady Miejskiej. I to już jest na pewno trudniejsze. A jak sobie z tym radzę? Sama sobie zadaję to pytanie. Ale wytrzymuję. Staram się być, nawet jeśli takie rzeczy mnie spotykają, zawsze uśmiechnięta, zawsze dobrze wyglądać i nie poddawać się takim sytuacjom. Swoją siłę czerpię z naszego miasta i mieszkańców Ostrowa Wielkopolskiego. Bo mogę absolutnie, szczerze powiedzieć, że gdy na przykład na sesji wyleją na mnie kubły, to już następnego dnia ludzie przychodzą do mnie do gabinetu i mówią mi: „Wspieramy panią, jesteśmy z panią cały czas”. Mówią, żebym się nie poddawała, tylko szła do przodu. I to wsparcie, i życzliwość od mieszkańców dają mi siłę, żeby przetrwać. Sama też już wiem, że trzeba się na to uodpornić. Młynarski śpiewał „Róbmy swoje”. Naprawdę, róbmy swoje. Każdy popełnia czasem błędy. Każdy z nas. Ważne, żeby umieć wyciągać wnioski, chcieć i potrafić je naprawiać. A tak w ogóle, kobiety są silne i tak łatwo się nie poddają.
Skąd czerpie Pani pomysły na działania? (SP nr 2)
- Te pomysły czerpię z własnej głowy oraz z tego, że staram się uczestniczyć w Polsce w różnych konferencjach i wymieniać się doświadczeniami z innymi samorządowcami albo słuchać tego, co oni mówią. Staram się też przyglądać. Najgorsze, co może nas w życiu spotkać, to tzw. „klapy na oczach” i „ciasny umysł”. Naprawdę, przestrzegam was przed tym. Zawsze starajcie się mieć oczy i głowy szeroko otwarte. Chłońcie. Czasem, kiedy słucham radia, znajduję jakieś inspiracje. Słyszę, że gdzieś coś zrobili. Robię notatkę i wołam ludzi: „Słuchajcie, a gdyby to u nas wprowadzić?”. Więc trzeba być otwartym, słuchać, rozglądać się. Pomysły czerpię też z takich spotkań jak dzisiaj, podczas którego zapisałam już sobie kilka pomysłów z tego, co wy mówiliście, jakbyście widzieli nasze miasto. Więc dla mnie każda sytuacja jest dobra, żeby się czegoś dowiedzieć. A najważniejsze jest to, żeby robić to nie dlatego, że ja coś wymyśliłam, tylko słuchać swoich mieszkańców. To Wam ma tu być dobrze i wygodnie.
Z której swojej inwestycji dla miasta jest Pani najbardziej dumna? (SP nr 4)
- Nie ma takiej jednej, bo tego nie można zmierzyć. Jak porównać świetlice przy ulicy Krętej czy na ulicy Truskawkowej, które nagle staną się centrum integracji dla danej wspólnoty, jaką jest osiedle i na przykład budowę hali widowiskowo-sportowej? Każda z tych inwestycji jest ważna z innego powodu. Hala widowiskowa będzie ważna dla środowiska sportowego, doda miastu prestiżu, bo powinniśmy tę halę mieć, jako miasto z wieloma drużynami sportowymi. A ta mała świetlica będzie najważniejsza dla ludzi, którzy zrobią tam sobie wystawę fotografii czy spotkanie z okazji Dnia Dziecka lub Dnia Seniora. Myślę, że jeśli chodzi o inwestycje, po pogrupowaniu ich, to najbardziej jestem dumna z inwestycji w tę naszą infrastrukturę społeczną, czyli to, co zrobiłam dla rodzin. Dzisiaj mamy nowe przedszkola, nowe żłobki. Przejmowałam miasto, gdy było osiemdziesiąt miejsc w żłobku, a teraz jest trzysta. Więc mamy, które chcą wrócić do pracy, już nie muszą czekać w kolejce rezerwowej. Zwiększyliśmy o czterysta liczbę miejsc w przedszkolach. Powstały dwa gabinety stomatologiczne i wszystkie dzieci z ostrowskich szkół mają bezpłatne leczenie zębów. To jest bardzo ważne. To jest inwestycja w wasze zdrowie. W tej kadencji oddajemy do użytku cztery bloki, a w nich mieszkania dla młodych rodzin przy ulicy Klasztornej. To są bardzo ważne rzeczy. Z drugiej strony jestem też bardzo dumna z wszystkich nowoczesnych rozwiązań, jak właśnie elektromobilność czy różne elementy smart city. Ważne było także rozruszanie gospodarki komunalnej, która dzisiaj jest znów na łamach wszystkich samorządowych portali i branżowych wydawnictw, na których pokazuje się ostrowskie wzorce.
Pani Prezydent zrobiła Pani dużo dla naszego miasta. Z czego jest Pani najbardziej dumna? (SP nr 9)
- Z was. Najbardziej z Was. Jestem najbardziej dumna z mieszkańców naszego miasta. Ostrów Wielkopolski to otwarte, tolerancyjne miasto. Jestem też dumna z młodych ludzi. Jesteście kapitalni, rewelacyjni. Jak widzę, jak posługujecie się językami obcymi, że jesteście Europejczykami, obywatelami świata, jak nawiązujecie, bez żadnych kompleksów, kontakty z waszymi rówieśnikami, jak stawiacie sobie cele, jak chcecie się uczyć, rozwijać. To jest dla mnie powód do największej radości. Oczywiście, jestem zadowolona z tego, co udało nam się zrobić. Cieszę się z basenu, lodowiska. Tam nie chodzę, bo nie mam czasu. Łyżwy założyłam tylko raz - na otwarcie. Cieszę się jednak z tego, gdyż wiem, że wy tam chodzicie. Oddaliśmy Muzeum 3-D, za pół roku oddamy mediatekę w miejsce starego Empiku przy ulicy Kolejowej 24. Są to miejsce ultranowoczesne, przepiękne. Sądzę, że kiedy młodzi ludzie przyjdą do mediateki (pierwszej w Wielkopolsce), to na deptak wróci życie, a jak jest życie w mieście, jak są młodzi ludzie w mieście, to miasto ma swą energię. Chcemy też deptak zrobić ostrowskim salonem. Po rewitalizacji będzie wyglądał zachwycająco. Zadowolona jestem z tego, że mamy takie miejsca jak Rynek czy Piaski, gdzie ludzie się spotykają, ale jestem także dumna z faktu, że w naszym mieście pojawiły się elektryczne autobusy. To my, w naszym województwie, rozpoczęliśmy erę elektro-mobilności. Co to znaczy? To znaczy, że to właśnie w naszym mieście zaczęły jeździć pierwsze elektryczne autobusy w regionie. To nasz wkład w ochronę środowiska, ale to też świadczy o tym, że jesteśmy nowoczesnym miastem. Z tego jestem najbardziej dumna.
Czy posiada Pani jakieś zwierzę? (SP nr 9)
- Nie, ale jestem zakochana w kocie mojej córki. Ten kot, a właściwie kotka, ma na imię Luna i jak twierdzę, jest to kot międzygalaktyczny. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby pewnego dnia powiedziała do mnie: „Cześć Beata”. Ten kot jest niesamowity. Kiedy córka miała remont łazienki, Luna przebywała u mnie. Teraz wróciła już do domu. Bardzo mi jej brakuje. Muszę wam też powiedzieć, że kiedy ostatnio na majOSTtaszkach miałam okazję spotkać się z młodymi ludźmi, którzy pracują w Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami, jeden młody człowiek pokazał mi karton szczeniąt. Wzięłam jedno z nich na ręce, i nadałam mu imię. Wabi się Aria. Aria właśnie trafiła do adopcji, z czego się ogromnie cieszę, ale pragnę podkreślić, iż zamierzam się interesować jej losem w nowym domu. Na pewno w przyszłości chcę mieć swoje zwierzę. Myślę, że będzie to kot. Jak wiecie, mieszkam w bloku, na czwartym piętrze i posiadanie psa byłoby nieco kłopotliwe. Sądzę jednak, że wezmę psiaka ze schroniska, gdy będę na emeryturze.
Czy ma Pani jeszcze jakieś pomysły co do tego, jak udogodnić jeszcze bardziej życie młodym ludziom w Ostrowie? (SP nr 5)
- Oczywiście, że mam. Lecz nie tylko młodym ludziom, tylko w ogóle mieszkańcom. Chciałabym, żebyście wzięli to pod uwagę: ja kierując naszym miastem, dbając o nie, staram się pracować w ten sposób, aby zapewnić miastu zrównoważony rozwój. Oznacza to dla mnie, żeby w naszym mieście bardzo dobrze, wygodnie czuli się wszyscy: bogaci-biedni, starzy-młodzi, chorzy-zdrowi, to jest bardzo trudne wyzwanie. Obecnie budujemy mieszkania w kamienicy przy ul. Wiosny Ludów, które adresujemy do seniorów, będących tzw. „więźniami czwartego piętra” - więźniami swoich domów, ludziom starszym, często niesprawnym ruchowo. Będą tam windy, łazienki przystosowane dla potrzeb osób starszych i niepełnosprawnych. Musimy szanować seniorów, musimy zadbać o nich - jeżeli tego nie zrobimy, to tak jakbyśmy nie mieli szacunku do własnych rodziców, dziadków. Przecież to właśnie oni kiedyś budowali nasze miasto. Realizujemy rekordowe budżety inwestycyjne - w tym roku wyniosły one 55 mln zł (przez 2 lata zostało „wpompowane” w miasto 200 mln złotych). Jednak największym sukcesem była „Martynka” - dziewczynka, która jeździ na wózku inwalidzkim i której marzeniem było skorzystać z lodowiska. Znaleźliśmy osobę, która za darmo wymyśliła i wykonała łyżwy montowane do wózka. Martynka z rodziną wspólnie jeździła na naszym lodowisku. Jej uśmiech - mój największy sukces! Mając na głowie mnóstwo spraw, nie przeoczyłam Martynki - to jest bardzo ważne - nie przeoczyć i Was, i ważnych spraw. Będzie również oddana do użytku wkrótce nowoczesna mediateka. Są kupione również tereny „za parowozownią” i tam powstanie piękny kompleks sportowy (nawierzchnia sztuczna oraz trawiasta) - ten stadion dostanie drugie życie. W mojej głowie jest również park wodny, co prawda jego koszt to ok. 50 mln zł, ale szukam sposobu na dofinansowanie tej inwestycji. Moim marzeniem jest budowa i przebudowa naszego amfiteatru w Parku Miejskim. Pragnę, żeby było to miejsce kameralne, żeby odbywały się tam spotkania typu: śniadania i popołudnia z muzyką itp. W ramach projektu robimy również ogródki jordanowskie dla małych, średnich, tych starszych oraz niepełnosprawnych. Będą tam zabawki, gry w bule, szachy… Marzę o tym, żeby park stał się sobotnią, niedzielną „miejscówką”, gdzie można by rozłożyć koc, zjeść posiłek czy posłuchać muzyki. W planie mam również halę widowiskowo-sportową, na którą ogłosiłam przetarg i który zostanie wkrótce rozstrzygnięty.
Czy ma pani kolejne plany na inwestycję przyjazną środowisku? (SP nr 1)
- My już zrobiliśmy dużo, jeśli chodzi o ochronę środowiska. Własny prąd produkowany z biomasy, czyli „zielona” energia elektryczna, którą zasilamy miejskie autobusy. Jest też rower miejski, który wkrótce wzbogaci się o kolejne stacje, a więc jest propozycja
i możliwość przesiadać się z samochodu na dwa kółka. W wakacje komunikację miejską macie darmo, więc nie jeździmy tymi samochodami z rodzicami, tylko przesiadamy się do autobusów. Są też akcje edukacyjne i ekologiczne, np. 10 tysięcy drzew, które rozdaliśmy
i posadziliśmy. Kilka trzeba było wyciąć, ale zdecydowanie więcej rozdaliśmy i posadziliśmy. Ostatnio oglądałam też niesamowicie interesującą rzecz. Nie wiem wprawdzie, czy my to wprowadzimy, ale jest to city tree, czyli tak zwane miejskie drzewo. To jest taki wielki panel obudowany mchem, który, okazuje się, że stawiany jest już na ulicach Paryża, w Brukseli, a i także w Krakowie. Pochłania on znaczną ilość zanieczyszczeń z powietrza, tyle co około 200 drzew. Na poprawę jakości powietrza w naszym mieście wydaliśmy też do tej pory ponad 3 miliony złotych, dzięki którym zniknęło 350 kominów z przestrzeni miasta. Mowa oczywiście o miejskim programie dotacji do wymiany starych – węglowych pieców na ekologiczne źródła ciepła.
Ma Pani czas dla rodziny? Pytam dlatego, że spędza Pani na pewno dużo czasu w pracy? (SP nr 6)
- Mam dorosłe dzieci, to znaczy w granicach trzydziestki, więc one są absolutnie samodzielne i nie muszę się nimi opiekować tak, jak wasi rodzice wami. Tego problemu nie mam. Myślę, że najbardziej poszkodowany jest mój mąż, który naprawdę widuje mnie tylko wieczorami. Rzadko kiedy mam też wolny weekend. Chodzę z takim podręcznym kalendarzem, gdzie mam rozpisany każdy dzień co do 10-15 minut. Ostatnio chciałam zaplanować weekend z rodziną, z moimi dziećmi, z mężem, i tak patrzę, i patrzę… ten weekend nie, ten weekend nie, tamten weekend nie i jeszcze kolejny nie. Więc jest trudno. Trzeba postarać się to jakoś wyważyć, bo musimy też mieć ten moment, żeby się „zresetować”, żeby odpocząć, żeby trochę przewietrzyć głowę. Ciężko jest pracować siedem dni w tygodniu na takich obrotach. Szybko pracuję, szybko podejmuję decyzje. U mnie jest ogromne tempo pracy. Muszę przyznać, że trudno jest mi się zatrzymać w tych obowiązkach i mogę powiedzieć, że moja prezydentura i ta moja praca dla miasta tak naprawdę bardzo ograniczyła wszystkie moje przyjemności, które miałam do tej pory. Moje spotkania z przyjaciółmi, wyjścia do kina, czas na przeczytanie książki, na spacer czy jazdę rowerem. Naprawdę bardzo rzadko z tego mogę skorzystać, ale pomyślałam sobie, że na to wszystko przyjdzie jeszcze czas. W tej chwili miasto i wy jesteście dla mnie najważniejsi.
Kim chciała pani zostać, będąc w naszym wieku? (SP nr 11)
- Moje pierwsze marzenie... chciałam zostać nauczycielką. W szkole byłam przewodniczącą klasy, później przewodniczącą samorządu szkolnego, a teraz jestem prezydentem miasta. Kiedyś chciałam być także policjantką – to moje drugie dziecięce marzenie. Następnie długo nie wiedziałam, co chcę robić w życiu. Myślałam o medycynie, zdawałam nawet na Akademię Medyczną. Zdecydowałam się jednak na dziennikarstwo i dzięki temu poznałam wielu wspaniałych ludzi.
Co jest Pani największym marzeniem? (SP nr 4)
- Moim największym marzeniem, prywatnie, jest to, żeby moja rodzina i ja - byliśmy zdrowi i szczęśliwi. A tak szerzej, to moim największym marzeniem jest, żeby moja ostrowska rodzina, czyli moje miasto, też było szczęśliwe, żeby nasze miasto się rozwijało.
No i oczywiście, żebyście Wy mieli sukcesy i chcieli tu po studiach wrócić, zakładać w Ostrowie swoje rodziny, tworzyć firmy, zostać radnymi, albo prezydentem tego miasta. I żebyście po prostu chcieli związać z Ostrowem swoje życie. Żeby Ostrów stał się taką prawie stolicą Polski. A dlaczego nie! Zawsze mówię, kiedy jestem na ważnych konferencjach z różnymi ludźmi, że jestem z Ostrowa Wielkopolskiego, które jest centrum mojego wszechświata, najważniejszym miastem dla mnie. Tak jest. Ja tutaj żyję, tu pracuję i tu umrę. I dla mnie wszystko zaczyna i kończy się na Ostrowie. Jest to moja przestrzeń, która ma dla mnie największe znaczenie. Tu mam swoich przyjaciół, współpracowników, tu mam wszystko, co jest dla mnie najważniejsze. Więc Ostrów to jest centrum mojego wszechświata. Dlatego bym chciała, żeby ciągle rozkwitał, żeby był wspaniałym, dumnym, otwartym i tolerancyjnym miastem, w którym każdy czuje się wspaniale/ I to jest dla mnie ważne.
Czy popularność ma wpływ na Pani prywatne życie? (SP nr 1)
- W jakimś sensie tak, ale jakoś bardzo mi to nie przeszkadza. Oczywiście, to jest tak, że gdziekolwiek pójdę na zakupy, do kościoła czy w jakiekolwiek inne miejsce publiczne, to wszyscy mnie kojarzą. Generalnie lubię ludzi, lubię się do nich uśmiechać, lubię kontakt. Jak do mnie ktoś zagadnie, to chętnie odpowiadam i podtrzymuję rozmowę, więc nie jest to żadnym problemem.
Czy ma pani jakieś hobby, jeżeli tak, to jakie? (SP nr 13)
- Mam, ale, niestety, z braku czasu już go nie uprawiam. Moim hobby, do tego też was namawiam, było czytanie książek. Ja je pochłaniałam. Książka była dla mnie zawsze wielkim przyjacielem. Teraz czytam bardzo mało, robię to podczas urlopu. Dlaczego? Zawsze mówię, że książka wymaga uwagi. Jak już zacznę, to muszę ją przeczytać do końca. Lubię także jeździć na rowerze oraz gotować dla przyjaciół. Niestety, ostatnio zdarza się to dość rzadko.
Gdy ma pani wolny czas, jak i gdzie spędza go Pani najczęściej? (SP nr 5)
- Niestety wolnego czasu nie mam zbyt wiele. Czasami jestem bardzo zmęczona. Teraz modne jest mówić, że lubi się spędzać czas na łonie natury, np. jeżdżąc rowerem, itp. Po prostu jeżeli mogę założyć dres, jeśli nie muszę się malować, jeśli mogę nałożyć maseczkę na włosy, na twarz, jeżeli mam możliwość przejrzeć wszystkie zaległe gazety, mogę poleżeć i po prostu odpocząć – to właśnie wtedy się regeneruję, w taki właśnie sposób. Oczywiście, jeżeli mam taką możliwość, to lubię też wyjechać z miasta, iść na spacer do lasu, na łąkę, nad wodę – po prostu przewietrzyć umysł. Tak właśnie lubię spędzać wolny czas…
Czy kibicuje pani ostrowskim koszykarzom, którzy znaleźli się w historycznym momencie? (SP nr 1)
- Tak, bardzo. Cieszę się z ich sukcesów, jestem dumna, że zaszli tak daleko. Zastanawiam się, czy nie pojadę na mecz do Włocławka, aby tam być i obserwować pojedynek.